Chociaż panika na stacjach paliwowych, spowodowana konfliktem zbrojnym na Ukrainie, powoli słabnie, to i tak kierowcy nie mogą odetchnąć ze spokojem. Cena oleju napędowego ponad 7 zł za litr – może wprawiać w osłupienie. Jak wynika z danych Orlenu, na początku wojny na Ukrainie, sprzedaż oleju napędowego tego koncernu była nawet czterokrotnie wyższa niż przed 24 lutego. Intensywny popyt wpłynął na i tak wysoką, spowodowaną inflacją, cenę. Paliwo średnio kosztowało 5,50 zł za litr, zanim rozpoczęły się działania zbrojne na Wschodzie. Choć zdaniem Polskiej Organizacji Przemysłu i Handlu Naftowego, obecne rezerwy paliwa zabezpieczają nas na 98 dni, to koniec lutego pokazał, jak strategicznym i podatnym na wahania cen jest ono surowcem. Czy panika na stacjach wpłynęła na branżę TSL? Czy transportowcy zyskają na ostatnich obniżkach? W końcu dla przewoźników zakup paliwa to koszt na poziomie nawet 30 proc. wszystkich wydatków w firmie. To, w jaki sposób można redukować komentuje Tomasz Czyż, ekspert technologiczny branży TSL, Grupa Inelo.
Obniżona stawka VAT-u nie ma zastosowania w branży TSL
Rosyjska dezinformacja z końca lutego na temat grożących Polsce braków paliwa doprowadziła do efektu samospełniającej się przepowiedni – paliwa faktycznie zabrakło, jednak tylko na tych stacjach, które były szturmowane przez kierowców. Początek marca przynosi lekkie spadki cen surowca, które chwilę później poszybowały w górę. Wzrost cen odczuli nie tylko detaliści. Wpłynęły one również na budżety transportowców, którzy na początku kryzysu za litr oleju napędowego ekodiesel płacili nawet o 30 gr netto więcej.
– Kryzys z początku inwazji i panika spowodowana potencjalnym brakiem paliwa w Polsce nie miały większego wpływu na to, w jaki sposób działała branża, przede wszystkim ze względu na krótki czas trwania tej sytuacji. Bardziej niepokojące dla firm transportowych są obserwowane od początku lutego wzrosty cen paliw, które wraz z inwazją na Ukrainę osiągnęły rekordowy poziom. Niestety coś, co pomaga oszczędzać kierowcom niekomercyjnym, czyli obniżka VAT-u, nie ma identycznego zastosowania w transporcie, ponieważ, co do zasady, firmy TSL opierają się na cenach hurtowych, czyli cenach SPOT netto, które określane są na przykład przez PKN ORLEN. W przypadku transportu możemy mówić tylko o stale rosnących kosztach zakupu paliwa – komentuje Tomasz Czyż, ekspert technologiczny branży TSL, Grupa Inelo i dodaje, że nawet eksperci z branży paliwowej są podzieleni, co do prognozowanych cen paliw. Jak wynika jednak z oświadczenia Polskiej Organizacji Przemysłu i Handlu Naftowego, nie ma przesłanek do tego, by ceny tego surowca rosły. Z kolei Halina Pupacz z Zarządu Polskiej Izby Paliw Płynnych, nie podejmuje się przewidywań na temat cen, argumentując to zbyt dużą liczbą czynników – od sytuacji geopolitycznej aż po transformację energetyczną. Na cenę paliw wpływa także rosnąca cena ropy, notowana w dolarach, na światowej giełdzie oraz słabnąca złotówka.
Aktualizacja z dn. 10.03.2022 r.
Warto jednak zaznaczyć, że aktualnie sytuacja ta się nieznacznie poprawiła. Po raz pierwszy od wielu dni odnotowano spadek cen ropy na rynkach światowych oraz umocnienie się polskiego złotego, który w wyniku wojny na Ukrainie i podwyżki cen surowców energetycznych stracił na wartości. Według PKN ORLEN, hurtowa cena netto oleju napędowego wynosi aktualnie 7,35 gr, co oznacza, że stawka za litr diesla zmniejszyła się nawet o 30 gr względem wcześniejszych dni.
Co zrobić, żeby w obliczu niepewności na rynkach zyskać większą kontrolę nad kosztami paliwa w firmie transportowej? Przedstawiamy pięć sposobów.
Sondy paliwowe wracają do łask
Duże zainteresowanie sondami zanotowano w ciągu ostatnich dwóch lat. Ich zastosowanie pozwala transportowcom zbierać dokładniejsze dane na temat poboru paliwa niż te wygenerowane na podstawie pomiarów z centrali CAN, które opierają się na wskazaniach pływaka w jednym zbiorniku. Dzięki pozyskanym danym przedsiębiorcy bardziej optymalnie planują tankowania, ustalają stawki transportowe za kilometr i eliminują przypadki, gdy kierowcy kupują za dużo paliwa tuż przy granicy, wiedząc, że za chwilę zjadą na bazę i będą mogli uzupełnić bak mniejszym kosztem. Bieżąca kontrola zużycia jest możliwa, dzięki podpięciu sondy paliwowej pod telematykę.
– Część klientów decyduje się na instalację sondy paliwowej, ponieważ podejrzewa w swoich firmach kradzieże paliwa. Jednak niezależnie od powodu, sonda paliwowa pozwala uszczelnić system i dać przewoźnikom więcej danych, bez których niemożliwe jest dzisiaj prowadzenie rentownego przedsiębiorstwa. Instalacja sondy paliwowej i podłączenie jej do systemu telematycznego to kolejny sposób na zwiększenie kontroli nad wydatkami w firmie i eliminację tych zbędnych – komentuje Tomasz Czyż, ekspert technologiczny branży TSL.
Telematyka transportu i eco-driving w służbie oszczędności
Płynna, ekologiczna i ekonomiczna jazda może zredukować zużycie paliwa nawet o kilkanaście procent. Dzięki eco-drivingowi i harmonijnemu prowadzeniu pojazdu zdecydowanie łatwiej jest zadbać o stan techniczny floty, nie wspominając o niskiej emisji, czyli kwestii, o której w przypadku firm transportowych słychać coraz głośniej. Choć eco-driving jest często błędnie utożsamiany z wolną jazdą, nie oznacza to, że stosujący tę technikę jazdy kierowcy notują opóźnienia. – Kierowca dzięki takim rozwiązaniom unika „rwanej” jazdy ze względu na stały kontakt z bazą, która dobiera mu trasę umożliwiającą płynne poruszanie się na drodze – bez korków, bez niepotrzebnych zjazdów, z możliwością wprowadzania korekt na bieżąco. W takich warunkach zachowujemy stałą liczbę obrotów i efektywniej zarządzamy transportem – przekonuje Tomasz Czyż.
Optymalizacja trasy niezbędna do redukcji kosztów paliwa
Selekcja tras pod kątem płynności jazdy to tylko jedna z zalet połączenia telematyki z systemem zarządzania transportem klasy TMS. Takie systemy telematyczne pozwalają na korytarzowanie zleceń i wyznaczanie konkretnych tras, które wyświetlają się kierowcom w nawigacji urządzenia telematycznego. Dotyczy nie tylko przejazdów z towarem. Wiele firm stawia na 100 proc. korytarzowanie tras, łącznie z pustymi podjazdami na załadunki czy zjazdami na bazę. Zdaniem ekspertów Grupy Inelo, przynosi to wymierne korzyści w postaci ograniczenia zbędnych kilometrów, co przekłada się na niższe opłaty za paliwo czy myto.
Dodatkową zaletą systemów, połączonych z telematyką w transporcie, służących do wyznaczania tras jest możliwość podpięcia do nich kilku kart paliwowych. Sprawdza się to szczególnie w przypadku firm, które w zależności od kraju transportu i cen obowiązujących na różnych stacjach, korzystają z kilku kart. Z racji tego, że tworzenie tradycyjnych zestawień tankowania jest czasochłonne, nowoczesne technologie w transporcie automatyzują te procesy. Systemy TMS pozwalają na automatyczne importy danych tankowań bezpośrednio z plików źródłowych, dopasowanie ich do konkretnych pojazdów i kierowców oraz usprawniają rozliczenia.
Modernizacja floty
Polscy przewoźnicy regularnie inwestują w modernizację flot i wyposażanie ich w coraz to nowsze, mniej spalające pojazdy.
– Każda generacja nowych ciężarówek gwarantuje kolejne spadki ilości spalanego paliwa. Nie są to może spektakularne różnice, jednak w skali trzech czy pięciu lat eksploatacji są to konkretne korzyści. Do tego dochodzi efekt skali, co oznacza w praktyce, że nawet niewielkie oszczędności pomnożone przez tysiące pokonanych kilometrów rosną do znaczących wartości – komentuje Tomasz Czyż, i dodaje, że wielu przewoźników, modernizując flotę, decyduje się na kontrakty serwisowe, które pozwalają przewidzieć koszty utrzymania pojazdów w dobrym stanie technicznym. Jest to szczególnie ważne w sytuacji utrudnionego dostępu do nowych ciężarówek. Opóźnienia w dostawach komponentów elektronicznych wydłużają czas dostaw samochodów. Przekłada się to również na wzrost ich cen o średnio 15-20 proc. To skłania transportowców do dłuższej eksploatacji floty niż zakładali to jeszcze kilka lat temu.
Własne stacje odpowiedzią na wysokie ceny paliw?
Niektórzy przedsiębiorcy rezygnują z zaopatrywania się w paliwo na stacjach benzynowych i inwestują we własny zbiornik paliwa na bazie. To z jednej strony zwiększenie kontroli nad tym, które pojazdy, ile tankują. W ten sposób można z dużą dokładnością określić, ile litrów potrzebuje do wykonania frachtu konkretny pojazd – nie wszystkie muszą wyjeżdżać w trasę z pełnym bakiem.
– Za uruchomieniem własnej stacji przemawia też fakt, że jej zalegalizowanie jest o wiele prostsze, niż mogłoby się wydawać. Do otwarcia takiego punktu potrzebny jest zbiornik, dystrybutor i wypoziomowany plac. Wielkość obszaru jest uzależniona od pojemności zbiornika (standardowy zbiornik mieszczący 30 m3 paliwa może zostać umieszczony na placu wielkości 23 m2). Wszelkie wymagania, obostrzenia i pozwolenia opisano w Rozporządzeniu MSWiA w sprawie ochrony przeciwpożarowej budynków, innych obiektów budowlanych i terenów. Decydując się na takie rozwiązanie, trzeba rozważyć wszystkie za i przeciw, a także mieć na uwadze to, co się obecnie dzieje na świecie. Okazuje się bowiem, że niektórzy właściciele takich zbiorników na bazie nie otrzymali paliwa, a dostawcy wstrzymali również dotychczasowe rabaty – podsumowuje Tomasz Czyż, ekspert technologiczny branży TSL.
[PR]