Według publikacji Davida Alexandra dostępnej na stronie cis.org.au w Polsce bogatsza część społeczeństwa otrzymuje ponad 60 proc. świadczeń socjalnych. Wśród 23 badanych krajów gorsza pod tym względem jest jedynie Portugalia.
Sytuację tę potwierdza także rządowy raport „Polska 2030” pod redakcją Michała Boniego. Wynika z niego, że ze świadczeń socjalnych w naszym kraju korzystają mniej więcej równomiernie grupy zamożne i najuboższe. „10 proc. najbiedniejszych gospodarstw (czyli tzw. pierwszy decyl dochodowy) otrzymuje jedynie nieco ponad 10 proc. całkowitej sumy transferów społecznych związanych teoretycznie z biedą i mniej niż decyl drugi, trzeci i czwarty. Podobną kwotę transferów w sumie otrzymują gospodarstwa z piątego i szóstego decyla dochodowego, czyli średnio zamożne. Najbogatsze 10 proc. gospodarstw otrzymuje niemal 6 proc. całkowitej sumy analizowanych transferów socjalnych” – czytamy na mir.gov.pl.
Warto zauważyć, że nie uwzględniono tu świadczeń przysługujących z tytułu wieku, takich jak emerytury. Gdyby je wziąć pod uwagę, to okazałoby się, że sytuacja jest jeszcze korzystniejsza dla osób zamożnych. Ponadto, osoby z najbogatszego decylu otrzymują największe świadczenia chorobowe, co można jeszcze usprawiedliwić wysokimi składkami ZUS, jakie płacą. Jednak pobierają one także największe różnego typu stypendia (ponad 15 procent całości).
Autorzy raportu wśród przyczyn tego stanu rzeczy wymieniają m.in. uleganie roszczeniom dobrze prosperujących grup; złe zaprojektowanie systemów wsparcia; prawa nabyte po okresie PRL; brak kontroli udzielanych świadczeń i polityczny koniunkturalizm. Natomiast najbardziej proporcjonalnie pod względem dochodów rozkładają się – ich zdaniem – świadczenia związane z wykluczeniem społecznym oraz rodzinne.
Ewidentne nadużycia
Przykładem korzystania z systemu socjalnego przez osoby bogatsze są chociażby zasiłki macierzyńskie. W ostatnich latach popularne stało się zakładanie firm przez matki na ok. miesiąc przed planowanym porodem. Opłacenie składki ZUS za 1 pełny miesiąc kalendarzowy w maksymalnej wysokości (ok. 3000 zł. od podstawy wymiaru liczącej obecnie 9365 zł miesięcznie) umożliwia bowiem pobranie zasiłku w łącznej wysokości od przeszło 30 do ponad 50 tysięcy złotych. Dokładna wielkość świadczenia zależy od decyzji o skorzystaniu, bądź nie, z urlopu rodzicielskiego. Prowadzi to do zakładania fikcyjnych firm i rozmnażania się kancelarii prawnych oferujących pomoc przy tym procederze.
Przepisy te zostaną jednak uszczelnione i na początku 2015 r. wejdzie w życie ustawa (Ustawa o zmianie ustawy o świadczeniach pieniężnych z ubezpieczenia społecznego w razie choroby i macierzyństwa oraz niektórych innych ustaw), która obniży wysokość zasiłku dla działających przez miesiąc firm. W myśl nowych zasad matka, która opłaciła składki za działalność gospodarczą przez jeden pełen miesiąc kalendarzowy otrzyma składki rzędu 60 proc. prognozowanej średniej pensji – informuje portal ksiegowosc.infor.pl (za Kancelarią Prawną Skarbiec. Biz”). Stawka ta może zostać podwyższona, jeśli składka chorobowa będzie odprowadzona od wyższego wymiaru. Jednak zwiększenie to będzie wynosić tylko 1/12 tej dodatkowej kwoty. Dla osoby, która płaciła składki przez dwa miesiące – 2/12. Zasiłek od najwyższej kwoty dostanie tylko osoba, która opłacała składki w najwyższej wysokości co najmniej przez rok. Oczywiście, zasiłki macierzyńskie to nie jedyna kontrowersyjna sytuacja, pozwalająca na łatwe uzyskanie pomocy od państwa.
Pewne rozwiązania podatkowe zostały wprowadzone ze względu na specyfikę różnych grup zawodowych. Rozwiązania te łatwo mogą jednak stać się niezasłużonymi przywilejami. Grupą, której łatwiej jest uzyskiwać zgodnie z prawem świadczenia socjalne są osoby pracujące na umowy z wysokimi ustawowymi kosztami uzyskania przychodu. Dotyczy to np. pracujących na umowy o dzieło z 50 proc. kosztami uzyskania przychodu. Koszty te w przypadku dzieł twórczych są naliczane ustawowo, bez względu na ich realną wysokość. Ci, którzy pracują zdalnie ponoszą niekiedy nawet mniejsze koszty, niż osoby codziennie dojeżdżające do pracy. W takiej sytuacji ich formalne dochody są o połowę niższe, niż realne. A to ułatwia legalne korzystanie z rozmaitych form świadczeń socjalnych.
Odrębna sprawa to kwestia pomocy społecznej dla osób prowadzących własną działalność gospodarczą. Ich dochody są bowiem trudniejsze do skontrolowania. W efekcie instytucje udzielające świadczeń akceptują niemal wszystkie oświadczenia. Taka sytuacja to poważny problem chociażby na polskich uczelniach. Prowadzący działalność gospodarczą rodzice studentów nagminnie składają oświadczenia o stratach i wyjątkowo niskich dochodach, co pozwala ich dzieciom otrzymać najwyższe możliwe stypendia socjalne. Jest to nielegalne, ale uczelnie to nie urzędy skarbowe, które mają odpowiednie narzędzia kontroli.
Prowadzenie działalności gospodarczej przez członków rodziny studentów, bądź samych studentów, ułatwia więc zaniżanie dochodów. Stypendia mogą też bez problemu uzyskać dzieci rodziców, którzy pracują za granicą. Ponieważ nie rozliczają się oni z polskim Urzędem Skarbowym, ten wystawia im zaświadczenie o braku dochodu. Tymczasem w praktyce praca za granicą jest zazwyczaj bardziej dochodowa, niż w Polsce.
Kolejną formą nadużyć, o której mówi Grzegorz Duszeńko, przewodniczący Komisji Socjalno-Ekonomicznej na Politechnice Poznańskiej, w rozmowie z Katarzyną Ossowską na extremum.org.pl jest pobieranie świadczeń socjalnych na kilku uczelniach jednocześnie.
Biednemu zawsze wiatr w oczy
Luki prawne pozwalają zamożnym na korzystanie z pomocy socjalnej. Natomiast biedniejszym jest często o wiele trudniej taką pomoc uzyskać. Podstawową przeszkodą, są tu bardzo niskie kryteria dochodowe. Jak czytamy na mops.com.pl od 17 lipca 2012 r. kryterium dochodowe umożliwiające uzyskanie prawa do świadczeń pieniężnych z ośrodków pomocy społecznej wynosi 542 zł dla osób samotnych i 456 dla osób w rodzinie. To jednak nie wystarczy, jeśli niski dochód nie idzie w parze z bezrobociem, bezdomnością, alkoholizmem, przemocą w rodzinie czy innymi problemami.
Kryteria te są więc dość trudne do spełnienia. Wykluczają w zasadzie rodziny zarabiających niewiele pracowników, w których te dodatkowe problemy nie występują. Ponadto kryteria dochodowe są rzeczywiście bardzo niskie. 542 zł w dużym mieście może nie wystarczyć nawet na opłacenie rachunków – nie mówiąc już o jedzeniu, lekarstwach czy transporcie. Osoba, która ten próg przekracza w niewielkim stopniu, jest przecież także potrzebująca, jednak świadczenia z MOPS już jej nie przysługują.
Co więcej, nawet gdy ktoś spełnia wspomniane warunki, to i tak otrzymuje pomoc nieproporcjonalnie niską w stosunku do biurokratycznych kosztów, jakie trzeba ponieść. Przykładowo, zasiłek stały przyznawany w przypadku całkowitej niezdolności do pracy stanowi różnicę między kwotą progu dochodowego, a dochodem świadczeniobiorcy. A zatem, jeśli dochód na osobę w rodzinie (np. dzięki pracy małżonka) wynosi 400 zł, to zasiłek wyniesie jedynie 56 zł miesięcznie. Podobnie niskie są też kwoty zasiłków rodzinnych, choć w tym przypadku progi dochodowe są nieco wyższe. Od listopada 2014 r. zasiłek ten może otrzymać rodzina, która wykazuje dochód 574 zł na osobę. Wynosi on 77 zł na dziecko do czasu ukończenia przez nie 5 roku życia, 106 zł na dziecko między 5 a 18 rokiem życia i 115 zł. na dziecko pomiędzy 18 a 24 rokiem życia.
Biurokratyczne utrudnienia
Aby taki zasiłek otrzymać konieczne jest przedstawienie znacznej liczby dokumentów: m.in. uwierzytelnioną kopię dowodu, skrócony odpis aktu urodzenia dziecka, zaświadczenie z Urzędu Skarbowego potwierdzające wysokość dochodów. W niektórych przypadkach konieczne są także informacja sądu o postępowanie w sprawie o przysposobienie dziecka, kopie aktu zgonu rodziców, odpis wyroku sądu orzekającego separację lub rozwód, zaświadczenie lub oświadczenie o uczęszczaniu do szkoły dziecka pełnoletniego itd.
Klasycznym przykładem mnożenia przepisów biurokratycznych jest jednorazowa zapomoga z tytułu urodzenia dziecka, czyli tzw. becikowe. Początkowo liczba formalności była minimalna, a becikowe przysługiwało każdemu. Teraz warunkiem jest uzyskiwanie odpowiednio niskiego dochodu – 1922,00 zł na osobę w rodzinie, a także przedstawienie dokumentów takich jak np. zaświadczenie z Urzędu Skarbowego o wysokości dochodów, zaświadczenie lub oświadczenie o wysokości składek zdrowotnych, zaświadczenie lekarskie o pozostawaniu pod opieką medyczną przez 10 tygodniem ciąży, oryginał lub kopia skróconego aktu urodzenia dziecka, ewentualnie dokumenty potwierdzające uzyskanie lub utratę dochodu, zaświadczenia od komornika czy odpisy wyroków sądowych dotyczących alimentów. Jak ponadto czytamy na stronie bip.poznan.pl, niezbędne mogą okazać się także inne dokumenty. Tymczasem to właśnie świadczenia rodzinne są – jak podaje raport „Polska 2030” najbardziej potrzebne ubogim obywatelom; a rodziny wielodzietne – często należą do najbardziej potrzebujących.
Czy jest alternatywa
Polski system socjalny niekoniecznie służy więc tym, którzy go najbardziej potrzebują. A w każdym razie nie zawsze. Niewątpliwie, stworzenie solidnego i sprawiedliwego systemu nie jest proste, zwłaszcza w kraju, w którym tak wiele osób jest w potrzebie. Pewną alternatywą mogłoby być sugerowane przez twórców raportu „Polska 2030” przejście od systemu „welfare state” do „workfare state”. Czyli dążenie do aktywizacji zawodowej różnych grup, zamiast dążenia do stworzenia rozbudowanych świadczeń socjalnych. Pozwoliłoby to na usamodzielnienie się ludzi i uwolnienie ich od łaski opieki społecznej. Służyć temu mogłyby m.in. zmniejszenie klina podatkowego dla osób o najniższych dochodach lub dopłaty dla tych, którzy w poszukiwaniu pracy zmienili miejsce zamieszkania. Autorzy raportu „Polska 2030” mówią także o potrzebie zwiększenia dostępności do kształcenia i doradztwa zawodowego, a także edukacji.
Problem w tym, że przepaść między wymagającymi kwalifikacji wysoko płatnymi pracami, a pracami prostymi stale się pogłębia. Te ostatnie są słabo opłacane, a w dodatku jest ich coraz mniej w związku z automatyzacją. Innym z kolei rozwiązaniem jest tzw. gwarantowany dochód podstawowy – a więc świadczenie w jednolitej wysokości dla każdego obywatela. Jego zaletą byłoby ograniczenie biurokracji, wadą zaś – wysokie koszty. Współczesnej Polski nie stać na wypłacanie każdemu obywatelowi nawet kwoty minimum socjalnego, choć w przyszłości może się to zmienić.
Być może warto by też czerpać niektóre wzory z zagranicy. Według cytowanej na początku publikacji D. Alexandra systemem socjalnym najbardziej korzystnym dla biednych może poszczycić się Australia. Co ciekawe, kraj ten ma jednocześnie najmniejszy wśród badanych 23 gospodarek udział sektora państwowego w swojej gospodarce. Pokazuje to, że system nastawiony na pomoc biedniejszym nie musi wcale łączyć się z rozbudowanym aparatem państwowym. Przykład Australii idzie na przekór zarówno przeciwnikom egalitarnej redystrybucji, jak i lewicowym etatystom. Kraj ten łamie ideologiczne schematy, a przy tym rozwija się w szybkim tempie. Pozostaje jednak pytanie – na ile wzorce australijskie mogłyby się sprawdzić na polskim gruncie? Jedno jest pewne – nasz obecny system opieki społecznej jest głęboko upośledzony i wymaga radykalnych reform.
[Autor: Marcin Jendrzejczak]