Co roku mury wyższych uczelni opuszczają tysiące nowych absolwentów. I co roku pojawia się taki sam problem – większość młodych ludzi nie może znaleźć zatrudnienia. A przecież są prężni, z głowami pełnymi pomysłów i wiedzy! Szkopuł w tym, że choć są wyedukowani, nie posiadają doświadczenia, które pozwalałoby im być specjalistami w danej dziedzinie. Nic zatem dziwnego, że pracodawcy narzekają na brak wykwalifikowanych rąk do pracy.
To prawdziwy paradoks. Podczas gdy stopa bezrobocia w Polsce na koniec 2013 roku sięgnie 13%, a wśród ludzi młodych aż 27%, to prawie 80% pracodawców ma problemy z rekrutacją osób do swoich firm. Co prawda najczęściej poszukiwane są osoby o odpowiednich kompetencjach, specjaliści o wysokich kwalifikacjach, którzy – jeśli już są – to niechętnie decydują się na zmianę pracy. Z kolei młodzi ludzie, ucząc się, nie mieli możliwości zdobywania doświadczenia zawodowego, które pozwoliłoby im na połączenie ambicji z wyobrażeniem satysfakcjonujących zarobków.
Jak podkreśla Piotr Palikowski, Prezes Zarządu Polskiego Stowarzyszenia Zarządzania Kadrami, problemy z rekrutacją osób wynikają nie tylko z niedopasowania kompetencji zawodowych. ”Pracodawcy dostosowując się do tej sytuacji wychodzą z założenia, że najważniejsze są kompetencje miękkie, czyli w obszarze postaw młodych ludzi, wartości. […] tych konkretnych, zawodowych umiejętności, sami nauczą.”
Pracodawcy szukają innych sposobów na pozyskanie specjalistów do swoich firm. Jednym z nich jest przechwycenie osoby poprzez zaproponowanie jej wyższego wynagrodzenia. Nie od dziś wiadomo, że Polacy swoją pracę cenią wysoko i zapewne stąd też wynika ich narzekanie na otrzymywane wynagrodzenie. Z raportu przygotowanego przez GfK Polonia, dotyczącego oczekiwań profesjonalistów na rynku pracy (badaniem zostali objęci m.in. księgowi, marketingowcy, informatycy) wynika, że pracodawcy blokują podwyżki.
I tu pojawia się kolejny paradoks. Według Anny Jabłońskiej-Trepka, Menadżera Sektora w Hay Group Polska: „W roku ubiegłym 87% firm uczestników naszych badań, czyli dobrych kilkaset firm, przyznało podwyżki. I ta średnia, przeciętna podwyżka to było 5,8%. […] Mówimy tutaj o podwyżkach związanych z nagradzaniem za wyniki pracy. Prognoza na rok następny jest mniej optymistyczna, bo tylko 77% pracodawców mówi , że planuje podwyżki i będą one na nieco niższym poziomie.”
Ale nie tylko pieniądze są czynnikiem motywującym do zmiany pracy. Ważna jest stabilność zatrudnienia, możliwość rozwoju zawodowego czy odpowiednia atmosfera i kultura pracy. Specjaliści na rynku pracy poszukują właśnie takich firm, gdzie mają to wszystko zagwarantowane i nie muszą znosić złych humorów szefa.
O tym, że warto inwestować i słuchać swoich pracowników wiedzą w Grupie PZU, na której zlecenie badania były realizowane. W 400 placówkach zatrudnionych jest 11 tysięcy osób, które mają nie tylko poczucie stabilności zatrudnienia czy możliwość rozwoju zawodowego w ramach firmy. „Prowadzimy od dwóch lat program zaangażowania w firmie i pytamy pracowników o to, co im nie odpowiada, co moglibyśmy zmienić, a czego zmiana pomogłaby im w lepszym odbiorze firmy i w tym, żeby lepiej się w niej czuli. I dzięki temu badaniu wprowadziliśmy nowy system wynagrodzeń i nowy system oceny pracowników” – zaznacza Maciej Hassa, Kierownik Zespołu Marki Pracodawcy i Młodego Talentu PZU. W Grupie PZU każdy ma możliwość spotkania się ze swoim przełożonym, omówienia tego, co zrobił źle, a co dobrze, omówienia kroków na przyszłość. To wszystko ma pomóc w codziennej pracy.
Niestety niewielu jest pracodawców, którzy umieją inwestować w rozwój i motywować swoich pracowników do efektywnego działania na rzecz firmy. Według Polskiego Stowarzyszenia Zarządzania Kadrami, w wielu firmach panuje przeświadczenie, że z uwagi na panujące bezrobocie to głównie pracownik powinien się starać, a nie pracodawca dawać też coś od siebie.