Patrząc na ubiegłoroczne, bardzo imponujące zakupy złota Narodowego Banku Polskiego, które od kwietnia u.br. aż do tej pory wyniosły ok. 130 ton, można zastanowić się, dlaczego tyle go kupujemy i gdzie znajduje się granica tychże zakupów. Jeśli spojrzymy na całość naszych rezerw złota, to obecnie szacowane są one na ok. 358,7 ton. Z kolei odnosząc się do wszystkich aktywów rezerwowych, udział złota wynosi w nich ok. 12,6%. Czy poziom ten jest wystarczający? Czy zapowiedzi o kolejnych zakupach są zasadne?
Po co nam złoto?
Warto wiedzieć, że złoto monetarne jest idealnym elementem dywersyfikującym strukturę rezerw. W długim terminie zachowuje siłę nabywczą, a przechowywane pod własną kontrolą pozbawione jest ryzyka kontrahenta. Ponadto jest aktywem o bardzo wysokiej płynności, które można niemal natychmiast zamienić na dowolną walutę, a popyt na ten kruszec występuje praktycznie na całym globie. Niewątpliwie jego posiadanie podnosi więc poziom bezpieczeństwa.
Złoto monetarne jako aktywo będące z nami od kilku tysięcy lat, które przy okazji udowodniło zdolność do przenoszenia siły nabywczej, w przeciwieństwie do walut fiducjarnych, jest postrzegane jako element podnoszący rangę danego państwa w oczach globalnego kapitału inwestycyjnego.
W jednym z niedawnych wywiadów prezes NBP, prof. Adam Glapiński sygnalizował, że chciałby, aby złoto stanowiło 20% całości rezerw. Obecnie jest to ok. 12,6%. Zakładając, że wartość rezerw walutowych oraz cena złota znacząco się nie zmienią, Polska musiałaby mieć ok. 570 ton złota w swoich rezerwach, wobec obecnych 358,7 ton.
Co ciekawe, jeśli weźmiemy pod uwagę 50 krajów o największych rezerwach złota i odniesiemy je do całości rezerw, to średnia wynosi ok. 23%, a więc bardzo blisko udziału złota w rezerwach, do którego dążyć może NBP.
Z kolei biorąc do kalkulacji wszystkie globalne banki centralne, średni poziom rezerw złota w stosunku do całości rezerw oscyluje w rejonie 15%. Warto dodać, że na początku lat 80-tych, a więc dekadę od zakończeniu standardu złota przez prezydenta Nixona, udział ten przekraczał 70%. Historyczna średnia z tych ponad już 5 dekad znajduje się z kolei na poziomie 40%.
Wyrównanie rezerw złota względem PKB w Europie
W ostatnich latach bardzo interesujące spostrzeżenia na temat gromadzonego przez banki centralne złota ma holenderski analityk z serwisu Gainsville Coins, Jan Nieuwenhuijs. Przedstawił on koncepcję użycia złota będącego w posiadaniu banków centralnych strefy euro do odpisania zgromadzonych w ich bilansach obligacji skarbowych. Takowe umorzenie długu mogłoby się odbyć poprzez przeszacowanie ceny złota do odpowiednio wysokiego poziomu, a zysk z takiego przeszacowania pokryłby wówczas wartość zadłużenia – wskazuje Tomasz Gessner, główny analityk firmy Tavex. Jednak, aby odbyło się to w skoordynowany (najprawdopodobniej na poziomie Banku Rozrachunków Międzynarodowych w Bazylei – tzw. banku centralnego dla banków centralnych) sposób, wszystkie kraje musiałyby wyrównać w określony sposób swoje rezerwy. Wiąże się to chociażby z tym, że każdy z nich ma inną, średnią cenę zakupu posiadanego złota, inną jego ilość, ale też inną wartość rządowych obligacji w swoim bilansie – dodaje.
Niektóre kraje strefy euro (np. Holandia) otwarcie przyznają, że wielkość rezerw złota dostosowują nie tyle co względem całości swoich rezerwowych aktywów, czy europejskiej średniej w tym zakresie, ale względem wielkości gospodarki, a więc PKB. Holenderski Bank Centralny posiada złoto o wartości ok. 4% PKB, podobnie jak ma to miejsce w przypadku Francji, Włoch i Niemiec. Gdyby Polska, wciąż nie będąca członkiem strefy euro, miała podążać w analogicznym kierunku, powinniśmy posiadać ok. 450 ton złota.
Opierając się na średnim udziale złota w rezerwach banków centralnych, deklaracjach prezesa NBP czy też na spekulacjach dotyczących wyrównywania rezerw względem PKB w strefie euro, można ostrożnie założyć, że wielkość rezerw złota NBP może docelowo znaleźć się w zakresie 450-570 ton.
[PR]